Strona główna Fotografie Чорнобильська Атомна Електростанція, ЧАЕС.

Чорнобильська Атомна Електростанція, ЧАЕС.

4706
1
PODZIEL SIĘ
bunkry lubuskie

Wyprawa, z której relację zdajemy dopiero dziś, miała miejsce 5 lat temu. Tak naprawdę było to jeszcze sporo czasu przed powstaniem naszego portalu. Ale już wtedy mieliśmy po kilka ładnych obiektów „na karku” . Miasto Prypeć oraz wioskę Czarnobyl odwiedziliśmy w 2010 roku, w czasach, gdy youtuberzy na eksploracjach jeszcze nie zarabiali, a „urbanexploration” nie był jeszcze modą.
Idea wyjazdu zrodziła się w sierpniu, pod koniec tegoż miesiąca już staliśmy w kolejce po paszport, a 3 października po północy staliśmy na przejściu granicznym Dorohusk-Jagodzin kierując się w stronę… Sławutycza. Jest to miasteczko położone na północy Ukrainy, wybudowane tuż po katastrofie reaktora w elektrowni jądrowej im. W.I. Lenina. Tam nocowaliśmy przez kilka dni i stamtąd jeździliśmy koleją pracowniczą do oddalonego o 60 km od miasteczka centrum Strefy 0.

Do Strefy dotarliśmy bladym świtem. Słońce majaczyło ledwie zza kominów reaktorów. W oddali widniały rozlewiska rzeki Prypeć. Widok- niezapomniany.
Tuż po opuszczeniu wagonu pociągu stanęliśmy na boku, by nie zwracać na siebie specjalnie uwagi pracowników. Zasada była jedna- nie prowokować niepotrzebnie Ukraińców, by „Polska delegacja nukleoniczna” nie napotykała problemów przy wyjazdach do Strefy 0. Po odprawie ruszyliśmy w stronę miasta. Oddalone jest od reaktorów o około 3km. W autobusie na przedzie siedział nasz „opiekun”. Żołnierz, wyglądający dość posępnie, albo po prostu posępny pracownik elektrowni ubrany w moro… Tłumacz wyjaśnił nam jego słowa: nie wchodzić do budynków, na budynki, na tereny zielone, nie podnosić nic z ziemi, nie schodzić z asfaltowych dróg… po czym wszedł do autobusu i nie widziałem go przez następne 8 godzin…
50sięcio tysięczne miasto opustoszałe w kilka godzin. W sumie nic więcej o tym miejscu nie trzeba by pisać. Przez 24 lata niebytu ludzkiego w Prypeci natura odebrała co jej. Drogi na wskroś zarośnięte, watahy wilków, stadka łosi oraz orły bieliki rządzące tym „leśnomiejskim” połaciem to jedyni prawdziwi świadkowie i jednocześnie stróże Strefy.
Miasto całe jest ogrodzone siatką i drutem kolczastym. Co kawałek znajdują się czynne wartownie, w których przebywają wartownicy z dozymetrami, dorabiający od czasu do czasu na wypuszczaniu ze Strefy 0 ukraińskich ciężarówek wypełnionych złomem… Złom ukraińcy pozyskują bardzo łatwo-podpalając budynki a następnie wynosząc wszystko, co się nie spaliło (czyt. metal). Na podwórzach blokowisk widniały sterty wanien, wyrzuconych z mieszkań i czekających na odbiór.
W oddalonej o około 10 km wsi Czarnobyl do wtedy przynajmniej, mieszkało kilkadziesiąt osób. Co kawałek na płocie widniał napis, przed którym nas ostrzeżono: „Nie wchodzić, ja tu mieszkam” (oczywiście w rodowitym dla nich języku). Domy, garaże, budynki gospodarcze często ledwie wystawały poza gęste krzewy, wybujałe niczym filmowe mutanty napromieniowane po wybuchu.
A promieniowanie? W większości miejsc niższe, aniżeli w Warszawie, pod sowieckim Pałacem Kultury…