Najtrudniejsza jaskinia w Sudetach – Duchy Czasu #22

2245
0
PODZIEL SIĘ

Szczelina Wojcieszowska to najgłębsza polska jaskinia znajdująca się poza Tatrami. Jej dno sięga ponad dziewięćdziesięciu metrów, a długość korytarzy to około pięćset metrów!

Jaskinia ma wiele niesamowitych form naciekowych – kalafiory, draperie, stalaktyty, stalagmity, grzybki kalcytowe. Minerały krystalizują się tworząc istne naturalne dzieła sztuki, na przykład olbrzymie, podziemne organy! Widoki zapierają dech w piersiach i zostaną w głowie do końca życia!

Co ciągnie ludzi do zwiedzania jaskiń? Pewnie tu każdy grotołaz odpowiedziałby co innego. Jednych na pewno wspomniane wyżej piękno skalnego, surowego podziemnego świata. Wilgoć, ciemność, niesamowite formy naciekowe, mieniące się przeróżnymi barwami, odbijając światło latarki.

Mnie jednak najbardziej pociąga w takiej formie turystyki jej niedostępność dla większości społeczeństwa. Gro Polskich jaskiń nie można zwiedzić sobie od tak, w dresiku i adidaskach. W tych najciekawszych potrzebny jest sprzęt alpinistyczny oraz znajomość technik linowych.

Tu nie ma kompromisów – nie wystarczy lina z Castoramy oraz wyciągarka, wymontowana ze Stara.

W moim przypadku potrzeba czegoś jeszcze – sporo samozaparcia oraz determinacji, gdyż jaskinie są z reguły bardzo ciasne a ja, no cóż… Ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu oraz sto kilo żywej wagi średnio wpisuje się w speleologiczną kulturę. Teoretycznie.

Wiosną tego roku Maciej zaplanował „grubą” akcję jaskiniową. Jej wyjątkowość poległa na pełnej formalizacji przedsięwzięcia – na tapecie była bowiem jaskinia zwana Szczeliną Wojcieszowską, która leży na terenie czynnej kopalni. Co za tym idzie potrzebne są pisemne zezwolenia na wstęp na teren wyrobiska. Musieliśmy przejść również szkolenie BHP z poruszania się po terenie kopalni, które przeprowadzili nam jej pracownicy. Po wpisaniu naszych danych do rejestru wizytujących obiekt mogliśmy zacząć podejście do dziury.

Kolejna trudność w zmierzeniu się z tą jaskinią to fakt, iż pokonywanie jej bardzo wąskich szczelin trzeba wykonać w 95% wisząc w sznurkach. Już do samego wejścia do dziury, trzeba zjechać na linie po krawędzi wyrobiska jakieś piętnaście metrów. Później, wewnątrz ziemi, jest już tylko trudniej – ciągle wspin po linie, przepinka, zjazd, trawers „na zapieraczkę”, czyli przechodzenie szczeliny zapierając się plecami o jedną ścianę, nogami o drugą, znów podejście, po czym znów zjazd. I ciasno. Momentami bardzo ciasno. Momentami tak bardzo ciasno, że kask się ledwo mieści.

Doświadczeni grotołazi mówią o Szczelinie Wojcieszowskiej, iż jest to jaskinia tylko dla ludzi szczupłych i z odporną psychiką. Cóż, pierwszą tezę obaliłem, będąc prawdopodobnie najgrubszym człowiekiem na jej dnie. Najtrudniejszy zacisk w całej jaskini został pieszczotliwie nazwany „Cipą”. Do dna grawitacja pozwoliła pokonać mi to miejsce bez problemów, ale powrót do góry przez ten zacisk był dla mnie istną katorgą. Zostawiając za sobą kilkunastometrowej wysokości kaskadę wciskałem ciało w szczelinę centymetr po centymetrze z jedną ręką wyciągniętą przed siebie, próbując podciągać się jednocześnie na płaniecie. Metrowej długości zacisk pokonałem w … 30 minut.

szczelina wojcieszowska
Cały zespół biorący udział w akcji, od lewej: Maciej, Ludwik, Marcin, Krzysztof, Tomasz.

Jaskinię w wielu miejscach trzeba „wywspinać”. Niektóre kominy, którymi trzeba się wspiąć, są drogami o poziomie trudności określonym na „V+”. Dlatego też w zespole eksplorującym tę jaskinię musi być przynajmniej jeden bardzo dobry wspinacz, który będzie prowadził ekspedycję oraz poręczował kolejne odcinki.

Trudna dostępność stanowi o jeszcze jednym, bardzo ważnym dla mnie aspekcie zwiedzania tego typu miejsc. Jest tam CZYSTO! Nie ma śmieci, wizytówek pseudo-eksploratorów, ściany nie są pobazgrane, a jedynym śladem bytności człowieka są spity i kotwy w ścianach, zostawione przez pierwsze grupy eksploratorów i umożliwiające tym samym sprawne przejście jaskini kolejnym grotołazom.

Jaskinię przechodziliśmy w pięciu. Pokonanie tam i z powrotem niespełna pięciuset metrów korytarzy zajęło nam siedem godzin. Podczas tego czasu pozwoliliśmy sobie na tylko jeden krótki biwak. Skała wyssała z nas wszystkich całą energię. Godziny skupienia, wytężonej aktywności fizycznej, ciemność, momentami wprawiająca w drżenie kolan ekspozycja w podziemnej ścianie robi wrażenie nawet pomimo doświadczenia w linach.

Czy było trudno? Tak, nawet bardzo. Czy było Warto? Było cholernie warto!

    Źródło: https://dzikiesudety.blogspot.com/2016/12/jaskinia-szczelina-wojcieszowska.html