Beelitz – Heilstätten

2002
0
PODZIEL SIĘ

Sanatorium, które mieliśmy przyjemność zwiedzać już po raz trzeci, zostało założone na początku dwudziestego wieku z przeznaczeniem leczenia chorych na gruźlicę.

To przepiękny architektoniczne, olbrzymi kompleks sześćdziesięciu budynków położonych na niemal stu pięćdziesięciu hektarach! Warunki, w jakich przebywali kuracjusze, były wyjątkowe na skalę światową – pokoje były przestronne oraz jasne, jadalnie i pokoje dzienne przypominały sale balowe. Wszystko to miało sprzyjać lepszemu samopoczuciu pacjentów.

Teren sanatorium był wyraźnie podzielony ze względu na choroby – linia kolejowa oddzielała chorych, prątkujących pacjentów, od tych z nieaktywną chorobą, natomiast droga rozdzielała pacjentów ze względu na płeć.

Kompleks sanatoryjny był całkowicie niezależny pod względem funkcjonowania. Znajdowały się tu studnie głębinowe, elektrociepłownia, kościół (jedyny dokumentnie zniszczony w trakcie wojny obiekt), a nawet niewielkie centrum handlowo-rzemieślnicze z zakładami szewskimi, krawieckimi, cukiernią. Beelitz miało nawet swoją własną kręgielnię.

Rury z elektrociepłowni były poprowadzone do każdego z budynków technicznymi korytarzami, które znajdowały się dokładnie pod chodnikami. Jest tych korytarzy około 10 km. Takie rozwiązanie miało bardzo ważną i ciekawą funkcję – chodniki były stale ogrzewane i nie pokrywały się lodem nawet w najbardziej mroźne dni! Gdy pierwszy raz odwiedziliśmy to miejsce około 9 lat temu, korytarze te pozwoliły nam przemieszczać się niezauważenie pomiędzy budynkami. W ten sposób spędziliśmy tak prawie 8 godzin na szwędaczce i zwiedzaniu kolejnych obiektów, które ze zewnątrz były niedostępne.

Szpital, przez lata swojego działania, przechodził wiele transformacji. Podczas Pierwszej Wojny Światowej jednym z kuracjuszy, przekształconego na tamten czas uzdrowiska na szpital polowy, był ranny w nogę podczas bitwy pod Sommą Adolf Hitler. Tuż po Drugiej Wojnie Światowej obiekty zostały przejęte przez czerwonoarmistów na kolejne pięćdziesiąt lat. Opuścili oni Beelitz w dziewięćdziesiątym piątym roku, wywożąc stamtąd co cenniejsze i pozostawiając sanatorium w ruinie, która trwa w ten sposób aż do dziś.

Z miejscowością wiąże się więcej ciekawych historii. Są też takie, które mrożą krew w żyłach! Jedną z nich są wydarzenia z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku. Wofgang Schmidt zwany Bestią z Beelitz albo Różowym Gigantem brutalnie zabił w Beelitz sześć kobiet oraz niemowlę. Psychopata zostawiał przy swoich ofiarach elementy różowej bielizny. Udało się go schwytać, i został posadzony na… piętnaście lat. Leczony psychiatrycznie opuścił więzienie, poddał się operacji i dziś jest… Panią Beate Schmidt. W roku 2008 w nieopodal kompleksu doszło do kolejnego zabójstwa – tym razem ofiarą padła modelka, która zgodziła się wziąć udział w sesji fotograficznej w murach sanatorium. Została pobita patelnią na śmierć a następnie wykorzystana seksualnie. Oprawca został schwytany i skazany na wyrok 10 lat pozbawienia wolności.

Beelitz stanowiło także tło filmowe. Polański nakręcił tu sceny do „Pianisty”, Singer do „Walkirii” a Rammstein nakręcił tu teledysk do „Main Hertz brennt”.

Nasza ostatnia rewizyta w Beelitz z jednej strony nas rozczarowała, jeśli chodzi o eksplorację pustostanów, z drugiej zaś uradowała.

W miejscowości pojawiły się trasy turystyczne. Między innymi unikatowa trasa zawieszona 40 m nad ziemią, umożliwiająca zwiedzanie obiektów z góry! Do obiektów można wejść z przewodnikiem. Część z budynków właśnie przechodzi remonty. To dobrze, bo tak piękne budowle zasługują na troskę i powinny móc przetrwać kolejne dziesiątki lat.

Z drugiej zaś strony wszystkie korytarze techniczne zostały przemurowane. Obecnie swobodne poruszanie się nimi jest utrudnione, a wstęp do budynków od strony tej naszej ulubionej – od podziemi – chyba nie możliwe. Zwiedzanie kompleksu w naszym stylu straciło na wartości.

Reasumując – bardzo się cieszymy, że mogliśmy widzieć kompleks te parę lat temu, gdy nie był jeszcze turystyczny, a faktycznie opuszczony, bez alarmów, czujek, przewodników, dziki, urbeksowy…