Ubiegłą sobotę znów spędziliśmy w terenie. Tym razem jednak nie na eksploracji a … na wykładach!
Mieliśmy niesamowitą przyjemność uczestniczyć w spotkaniu organizowanym przez GOK Przytoczna we współpracy z Diving Center Extreme-Dive / Centrum Nurkowe / Szkoła Nurkowania, z jednym z wybitniejszych światowych nurków – Krzysztofem Starnawskim.
Krzysztof jest nie tylko reprezentantem braci nurkowej, ale i speleologiem, a jego specjalizacją jest połączenie tych, wydawać by się mogło, dwóch całkiem odmiennych sportów ekstremalnych, czyli nurkowanie w zalanych jaskiniach. Takie combo gwarantuje mnogość mrożących krew w żyłach historii! I tak też było – my siedzieliśmy po prostu wryci, z ciarkami na plecach, chłonąc każde słowo z opowieści Krzysztofa.
Sala widowiskowa Gminnego Ośrodka Kultury w Przytocznej gościła głównie nurków z zachodniej polski, ale osoby spoza środowiska także stanowiły dość liczną grupę.
Organizacyjnie impreza była na bardzo wysokim poziomie – grochówa, kawa, ciasto oraz namioty z wystawą sprzętu nurkowego – pianki, skafandry suche, rebreathery, życzliwi ludzie otwarci na dyskusje, chętni do udzielania informacji.
Dziś, poza zdjęciami ze zdarzenia pragniemy przybliżyć Wam sylwetkę tej niesamowicie barwnej postaci. Zapraszamy do krótkiej lektury!
Starnawski to człowiek gór. Tam w sumie wychowany – większą część swego życia poświęcił właśnie im. Narty, wspinaczka, paralotniarstwo. We wszystkim zdobywał stopień instruktora.
Pasja poparta pełnym zaangażowaniem i oddaniem, może predyspozycje (cała rodzina czynnie wykonywała wspomniane dyscypliny) – to wszystko sprawiało, że Krzysztof we wszystkim się odnajdywał. Paralotniarstwo „ożeniło go” z kolejną dziedziną, która po dziś dzień towarzyszy mu jako praca zawodowa. Niestety poznał tę specjalizację od tej gorszej strony – po wypadku na paralotni interweniował TOPR. Wtedy Krzysztof postanowił pomagać ludziom w górach.
Praca w TOPR wiąże się z chodzeniem po górach, ale także w ich trzewiach. Krzysztof już wcześniej zaczął uprawiać speleologię. Podczas odkrywania podziemnego świata niejednokrotnie trafiał na zalane partie podziemnych korytarzy. Były to lata 80’te. Nurków jaskiniowych było wtedy nie wielu. Krzysztof Starnawski zobaczył lukę w systemie, a luka ta pozwalała mu stać się pionierem w speleologii podwodnej! Zrobił więc kurs nurkowania jaskiniowego, stając się tym samym wyjątkowo cennym TOPRowcem, znającym Tatry jak swoje podwórko na wszystkich płaszczyznach – z powierzchni ziemi, z perspektywy lotu ptaka oraz spod ziemi!
Pierwsze nurkowania jaskiniowe to, z perspektywy dzisiejszych czasów, totalna improwizacja! Butle pożyczone od spawaczy, główny środek transportu to polonez, oczywiście – mokre skafandry (czyli takie, które po wejściu nurka do wody zalewają jego ciało, a warstwę izolacyjną pomiędzy ciałem nurka a wodą otwartą stanowi neopren z uwięzionymi w jego strukturze pęcherzykami powietrza oraz woda, ogrzana bezpośrednio temperaturą ciała nurka – rozwiązanie dobre, lecz na stosunkowo ciepłe wody, o temperaturze raczej powyżej 10° C). Ale chcieć to móc! Albo jeszcze inaczej – nie wiedzieć, że czegoś zrobić się nie da, to tak, jakby żyć w przekonaniu, że się jednak da! Takie dewizy przyświecały od zawsze Krzysztofowi Starnawskiemu w nurkowaniu.
O sukcesach nurkowych, rekordach, odkryciach tego płetwonurka można by napisać książkę. Ale tu skupimy się na największym osiągnięciu tego eksploratora, które zajęło mu niemal połowę życia.
Miejsce walki o głębokość znajduje się około godziny drogi od granicy Polski. Czechy. Hranická Propast. Krasowy lej. Przy nim znak mówiący o możliwej głębokości 200 m. Dziś już informacja nie aktualna. Ale ustalenie tego trwało od 1999 roku, w którym to Krzysztof zanurzył się tam po raz pierwszy (osiągnięta głębokość – 130 m). Rok później Krzysztof poprawił głębokość o 51 m. Ale sprzęt nie pozwalał zanurzać się głębiej. Trzeba było przerzucić się na obieg zamknięty, pozwalający przebywać pod wodą dłużej a jednocześnie gabarytowo mniejszy. Do tego układ ten został… zdublowany. Nauka nurkowania na takim zestawie trwała 2 lata. Ale taki podwójny zestaw (Dualrebreather) dawał niesamowite możliwości! Pozwolił Krzysztofowi zejść na 200 m głębokości. Stamtąd sądował kolejną studnię przy pomocy umieszczonego na lince ciężarka. Wybadał kolejne 173 m. Razem 373 m głębokości, czyli do najgłębszej odkrytej dotąd zalanej jaskini, włoskiej Pozzo del Mero, brakowało 19 m… 3 lata później, jesienią 2016 roku Krzysztof Starnawski znów był na dnie czeskiej jaskini, tym razem „w asyście” robota przygotowanego przez inż. Bartka Gryndę. Z głębokości 200 m Krzysztof sterował robotem, z którego po paru godzinach widzieli obraz oraz odczyt głębokościomierza pokazującego 404 m! Padł rekord, na który Starnawski wraz ze swoją ekipą pracował 20 lat. Ale obraz z kamer pokazał coś jeszcze bardziej intrygującego – na głębokości 404 m jaskinia się nie kończy! Jednak jak mówi sam autor odkrycia, dalsza eksploracja to czas dla kolejnych pokoleń.
Krzysztof Starnawski ma mimo wszystko kolejne eksploracyjne plany. Wiemy, że chce znaleźć jeszcze głębsze miejsce gdzieś w jaskiniach Afryki.
My z całych sił trzymamy kciuki i cóż – Krzysztofie – tyle samo wynurzeń co zanurzeń!