Strona główna Osoby Krystian Machnik – napromieniowany człowiek…

Krystian Machnik – napromieniowany człowiek…

17875
0
PODZIEL SIĘ
krystian machnik

Rozmawiamy z najbardziej „napromieniowanym” człowiekiem w Polsce. Krystian Machnik jest osobą, z którą na temat Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia można rozmawiać całymi dniami… Jego pasja do Czarnobyla sprawiła, że postanowił stworzyć projekt Napromieniowani.pl – zobaczcie co z tego wyszło!

Bunkrowo.pl: Krystian, jak to się wszystko zaczęło? Skąd się wzieła u Ciebie aż tak ogromna pasja do strefy wykluczenia?

Krystian Machnik: Trudno wskazać jeden moment, w którym to wszystko się zaczęło. Pasji nigdy nie wywołuje jedna chwila. To lata oglądania wielu ciekawych programów, zdjęć i czytania artykułów na ten temat, aż definitywnie zdałem sobie sprawę, że to naprawdę mnie kręci. Zainteresowanie to poddałem próbie w 2013 roku, kiedy pierwszy raz pojechałem do Strefy. Od tamtego momentu to już była nie tyle pasja, co sposób na życie, który trwa do dziś. Albo nawet zboczenie, bo jednym z moich ulubionych sposobów na wieczór jest przeglądanie map oraz archiwalnych materiałów w oczekiwaniu na znalezienie czegoś nowego. I wiesz co jest najlepsze? To, że zawsze znajdę coś, co będę mógł później sprawdzić na wyprawie.

Rozumiem, że za pierwszym razem pojechałeś do Zony jako zwykły uczestnik wycieczki. To miejsce każdy odbiera na swój sposób, jednak wszyscy w jednym rzędzie zestawiają ze sobą przynajmniej dwa słowa – tragedia i ogrom. Jak to wygląda u Ciebie? Co wtedy poczułeś?

Odwiedziny u pani Olgi, jednego z ostatnich mieszkańców Zony. Miesiąc wcześniej uratowali ją wzywając pogotowie z Czarnobyla. Wrócili gdy wyzdrowiała, by przywieźć jej trochę suchego prowiantu i porozmawiać.

Pierwsze uczucie to niesamowita ekscytacja, gdy z oddali zobaczyłem charakterystyczny komin Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Zupełnie odmienne uczucie towarzyszyło mi po wjechaniu do opuszczonej Prypeci. Myślałem, że organizatorzy żartują sobie z nas, gdy powiedzieli, że jesteśmy w centrum miasta i mamy wysiadać. Wokół nie było nic, tylko drzewa. Nie dowierzałem, że wystarczy 30 lat, by niegdyś 50-tysięczne miasto zamieniło się w las. Z ogromu tego wszystkiego zdałem sobie sprawę dopiero wtedy, gdy wszedłem na dach 16-kondygnacyjnego wieżowca z dachu którego rozpościerał się widok na całe miasto. To było coś niesamowitego, nigdy nie zapomnę tego uczucia. Wokół tylko korony drzew, a między nimi wystawały szczyty bloków z wielkiej płyty – tylko te najwyższe, 16 i 10-kondygnacyjne, bo 5-kondygnacyjne w większości chowały się pod drzewami. Od tamtego czasu byłem tam już kilkadziesiąt razy, ale uczucie pozostaje to samo.

Często wracasz do Strefy, a to wszystko za sprawą Twojego projektu Napromieniowani.pl, który prowadzisz od 2013 roku. To właśnie wizyta w Zonie zmotywowała Cię do stworzenia tej strony?

Nie, pomysł na Napromieniowani.pl pojawił się w mojej głowie na początku 2011 roku i utwierdził się, gdy niedługo potem doszło do katastrofy w Fukushimie. Plany były jednak ambitne, a ja nie chciałem zabierać się za coś, o czym tak naprawdę nie miałem jeszcze pojęcia. Mając w głowie tylko ogólną wiedzę, stworzyłbym tak samo bezwartościową stronę, jak większość w internecie. To byłoby bez sensu, więc odczekałem 2 lata na możliwość zobaczenia Czarnobyla na własne oczy oraz zdobycie własnego materiału. Kilka miesięcy po wyprawie założyłem Napromieniowani.pl dla sprawdzenia, jak sobie będę z tym radził. Niespodziewanie strona szybko zyskała dużą popularność w tym temacie. Poza tym, Napromieniowani to nie tylko Czarnobyl. Jeździmy przecież też po wielu innych miejscach, czy to opuszczonych, czy skażonych.

Spokojnie można powiedzieć, że Napromieniowani.pl na dzień dzisiejszy to Twój zawód. Jak do tego doszło? Czy chęć podzielenia się ogromną wiedzą sprawił, że postanowiłeś zacząć organizować wyjazdy do Czarnobyla? Jak to wygląda od strony technicznej, bo zapewne organizacja wyjazdu nie jest łatwym zadaniem.

bunkrowo.pl
Na łączniku pomiędzy masztami radaru Duga. Takie łączniki są tylko 4 na wysokości całego radaru, umieszczone co około 40 metrów. Pod nimi – pustka.

Czarnobyl jest wyjątkowym miejscem na skalę światową. Będąc tam człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że nasza cywilizacja wcale nie jest wszechmocna i jak niewiele czasu potrzeba, by natura odebrała to, co niegdyś zabrał jej człowiek. Każdy powinien to zobaczyć, usłyszeć tę ciszę, która tam panuje. To naprawdę trafia do człowieka. Dlatego właśnie to lubię i z tego samego powodu robimy spotkania w całym kraju, opowiadając o tym, co stało się w Czarnobylu. Poza tym, wywodzę się ze środowiska eksploratorów miejskich, więc zabieranie tam innych eksploratorów, którzy niejednokrotnie latami o tym marzyli, to wspaniałe doświadczenie. Dzięki temu wszyscy doskonale się rozumiemy, zawsze mamy bardzo zintegrowane grupy i zawsze żal się z nimi żegnać po powrocie.

Jak już wiesz, zanim sam zająłem się wyprawami, byłem wcześniej w Zonie z biurem turystycznym. Uzmysłowiłem sobie wtedy, że jeśli chcę zobaczyć coś więcej, zamiast jeździć ciągle po tych samych miejscach, to muszę zacząć działać sam i zrobić coś jako pasjonata dla pasjonatów. Oczywiście, zrobienie takiej wyprawy było nie lada wyzwaniem, ponieważ nie miałem wcześniej żadnych kontaktów. Było to więc mozolne poszukiwanie partnerów, którzy mogliby w tym przedsięwzięciu dodać coś od siebie. Minęło już kilkanaście miesięcy i dziś za tym wszystkim stoję nie tylko ja, bo wiele osób w Polsce oraz na Ukrainie. Każda z tych osób jest dobra w czym innym, uzupełniając się wzajemnie w zespole.

Rozumiem, że wyjazd z Napromieniowani.pl dość mocno różni się od tego, co oferują inne osoby czy firmy zajmujące się organizacją wyjazdów do Strefy. Czy przez cały okres działalności spotkały Cię sytuacje, które na długo zapadły Ci w pamięci? Może miałeś okazję wybrać się z kimś szczególnym lub przeżyć coś, co nigdy w życiu już się nie powtórzy?

Takie sytuacje i takie osoby są zawsze. Nie reklamujemy się nigdzie, więc nie zgłaszają się do nas ludzie z przypadku, lecz tacy, którzy wiedzą gdzie i po co tam jadą. Każdy jest inny, ale na swój sposób szalony i łączy nas wspólne zainteresowanie. Dzięki temu grupy zawsze są bardzo zintegrowane i ciężko jest wymienić pojedyncze sytuacje.

napromieniowani.pl
Znalezione nietknięte fiolki w szpitalu nr 126 w Prypeci.

Niemniej, jednymi z tych, które najlepiej pamiętam są wejścia na radar Duga – chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Pamiętam też, jak miałem w grupie kilka osób, które sprzeciwiały się eksploracji wiosek, uważając, że to strata czasu. Zabrałem więc ich na takie wioski, że kilka godzin później z pełnym zadowoleniem przyznali mi rację, a ja mogłem mieć ubaw z wypominania im tego. Innym razem z kolei nie mogliśmy odjechać z punktu kontrolnego, ponieważ jeden z uczestników nie przeszedł kontroli dozymetrycznej, bo wdepnął w… radioaktywną kupę. W śmiech wpadli wszyscy, włącznie z ukraińskimi strażnikami, ale po chwili sprzątania mógł spokojnie przejść przez bramki dozymetryczne.

Oczywiście, wyprawy z nami różnią się od wycieczek z firmami turystycznymi. Jesteśmy eksploratorami, to są nasze korzenie i tego się trzymamy. Ci drudzy zwykle po dłuższym okresie organizowania wyjazdów stwierdzili, że zostaną pasjonatami, widząc że to po prostu chwytliwe hasło, które przyciąga ludzi. Wiem że teraz niektórzy z nich bardzo żywo interesują się naszymi poczynaniami, próbując się na nas wzorować. Jednakże, Czarnobyl to niezwykle rozbudowany temat i nie da się tego nadrobić w kilka miesięcy.

Czarnobyl jest miejscem wokół którego powstało wiele legend. Podróżujesz po Polsce i opowiadasz ludziom o Strefie Wykluczenia. Jaka jest ich reakcja gdy swoimi opowieściami przenosisz ich w to miejsce?

Eksploracja zalanego bunkra pod zakładami Jupiter w Prypeci. Znajdują się tam tysiące chemikaliów, z czego część wylała do wody.

Większa część naszego społeczeństwa wie tylko, że w Czarnobylu stało się coś złego i nie posiadają na ten temat żadnych szczegółów. Tak też jest na spotkaniach, więc ludzie zawsze słuchają z dużym zaciekawieniem. Niejednokrotnie widać też na twarzy szok, szczególnie wśród osób w średnim wieku, gdy pokazujemy np. zmumifikowanego psa w Prypeci. Przerobiliśmy już wiele takich spotkań i generalnie obserwujemy tendencję poprawkową jeśli chodzi o wiedzę na temat Czarnobyla i zjawiska promieniotwórczości. Coraz więcej ludzi rozumie, że wizyta w Zonie nie oznacza zachorowania na jakiś nowotwór dzień po powrocie, lecz jest całkowicie bezpieczna.

Jakie są Twoje plany na przyszłość? Masz już w głowie zarys tego jak Napromieniowani.pl będą wyglądać za kilka lat?

Zakładając, że nie wyprowadzę się do Czarnobyla, wiodąc tam wymarzone, szalone życie, to na pewno Napromieniowani.pl dalej będą się rozwijać. W czym dokładnie? W tym, co robimy obecnie, czyli w pokazywaniu wyjątkowych miejsc, edukowaniu i informowaniu o wszystkich wydarzeniach związanych z energetyką jądrową. Pozostaniemy jednak wierni tematyce – wiele stron, dając się ponieść rozwojowi, zaczyna tak uogólniać swój profil, że z czasem całkowicie zatracają swój charakter. Za kilka lat Napromieniowani.pl będzie takie, jak obecnie, ale znacznie większe i lepsze.

Mamy w planach nowe, niezwykle ciekawe miejsca i jeszcze ciekawsze akcje w Czarnobylu, organizowanie wydarzeń tematycznych w Polsce, akcje edukacyjne… Dużo tego. Nie chciałbym jednak zdradzać planów ze względu na zainteresowanie firm turystycznych tworzeniem kopii Napromieniowanych, którym niegdyś zdradziliśmy swoje plany i które te plany wykorzystały do własnych celów.

Wiadomo, każdy musi zapracować na swój sukces ciężką pracą. Czy jest miejsce w które chciałbyś się kiedyś wybrać? Tak całkowicie prywatnie, dla samego siebie? Marzeniem dla większości eksploratorów poza Czarnobylem jest na przykład Detroit… Jak to wygląda u Ciebie?

napromieniowani bunkrowo
Na szczycie radaru Duga byli już kilkukrotnie. Opuszczony od 1989 roku. 150 metrów wysokości.

Chyba nie wyróżniam się znacząco, ponieważ i dla mnie Detroit to marzenie. Druga pozycja również raczej bez zaskoczenia: Fukushima. Jednak ze wszystkiego chyba najbardziej mnie kręci Kysztym i znajdujący się tam kompleks Majak, gdzie wielokrotnie dochodziło do skażenia promieniowaniem jonizującym na dużą skalę. Jest to jednak tak trudny temat, że nawet Detroit i Fukushima wydają się przy tym proste do osiągnięcia. Większość miejsc-marzeń znajduje się jednak w głębokiej Rosji i mało kto o nich wie. Plany te zamierzam zrealizować w czysto prywatnych wyprawach. Podobnie zresztą, jak wiele miejscówek w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia. A wciąż jest tam wiele do zobaczenia.

Na zakończenie naszej rozmowy spytam, czy jesteś w stanie przekazać dobrą radę dla naszych czytelników? Wiadomo, że najlepiej uczyć się na błędach… Cudzych błędach. Może spotkało Cię coś, czego warto się wystrzegać? Czego unikać podczas swojej eksploratorskiej przygody?

Jest taka sprawa, o którą często proszę wiele osób. Chodzi tu o zbytnie chwalenie się znalezionymi miejscówkami czy miejscami. Jak już pewnie wielu zauważyło: zapanowała moda na urbex, co stwarza ryzyko wykorzystywania ciekawych miejscówek w sposób komercyjny przez osoby niewywodzące się ze środowiska eksploratorów miejskich. Tak stało się z wieloma fajnymi miejscami w Czarnobylu, które teraz są zadeptywane przez tysiące turystów i tak może stać się niedługo w Polsce jeśli będziemy nieuważni. A w samej Zonie uważajcie na zwierzęce odchody – one naprawdę są radioaktywne.

Dziękujemy Ci za rozmowę i szczerze życzymy dalszego rozwoju projektu Napromieniowani.pl, w dalszym ciągu będziemy kibicować Waszym poczynaniom.