Majówkowo czyli Linia Benesza!

5708
0
PODZIEL SIĘ

Druga wojna światowa i fortyfikacje to dwa nierozłączne elementy. Gdy do tego zestawienia dodamy jeszcze słowo “podziemia”, to w głowie od razu pojawiają się takie umocnienia jak Linia Maginota czy FF OWB, zwane obecnie Międzyrzeckim Rejonem Umocnionym.

Prawie wszyscy uczestnicy, od lewej: Hania, Maciek, Natalia, Inga, Irek, Kazimierz, Paulina. Na zdjęciu brakuje Michała.
Prawie wszyscy uczestnicy, od lewej: Hania, Maciek, Natalia, Inga, Irek, Kazimierz, Paulina. Na zdjęciu brakuje Michała.

Korzystając z długiego weekendu majowego postanowiliśmy zwiedzić te mniej znane, choć równie interesujące podziemia i nasz wybór padł na Linię Benesza. Wybraliśmy się tam w sprawdzonym, fortyfikacyjnym gronie. Jak to zwykle bywa, zjechaliśmy się z różnych rejonów kraju. Kościańska drużyna, czyli Irek z Pauliną oraz małym Kazimierzem pojawili się na miejscu jako pierwsi. My, czyli Maciek z Natalią i małą Ingą wyruszyliśmy z Zielonej Góry po 16:00. Jak widać, rodzinne wyjazdy z małymi dziećmi to nie tylko molo w Rewalu i Karpacz! Po drodze udało nam się odebrać Hanię i Michała, którzy zmierzali na miejsce z Poznania, jednak po przesiadce w Kłodzku do autobusu okazało się, że za daleko nie zajadą. Autobus się po prostu popsuł… Po dotarciu do naszego miejsca noclegu Irek wprowadził nas w plan zwiedzania, bo to on zajął się logistyką podczas tego wyjazdu. Szybki sen i rano ruszamy w drogę. Československé opevnění, przybywamy!

Linia Benesza to określenie stosowane w czasie drugiej wojny światowej przez Niemców. Wojska czechosłowackie wolały nazywać ją “swoją linią Maginota”.

Odrobina prawdy w tym była, ponieważ część rozwiązań była inspirowana tym, co powstało właśnie we Francji. Najistotniejsze umocnienia wchodzące w skład linii wybudowano w Górach Orlickich. Pasmo umocnień rozciąga się pomiędzy dwoma miejscowościami: Nachod i Kraliky.

linia beneszaPierwsze prace mające na celu wzniesienie grup warownych oznaczanych jako “tvrz” rozpoczęły się w 1936 roku. Do 1938 roku czechosłowackie “twierdze” takie jak: Smolkow, Hurka, Bouda, Adam czy Haniczka były niemal ukończone. Pozostało jedynie wyposażyć poszczególne bloki wejściowe i do końca wyposażyć wnętrza obiektów. Część schronów została wyposażona w kopuły pancerne. Twierdza Bouda miała zostać wyposażona w obrotową wieżę artyleryjską uzbrojoną w dwie haubice kalibru 100mm. Do października 1938 roku tak się nie stało, a same fortyfikacje ostatecznie nigdy nie zostały wykorzystane i wypróbowane w walce…

Dlaczego tak się stało? Warunki terenowe były niemal idealne do prowadzenia obrony. Liczebność niemieckich wojsk jesienią 1938 roku również dawała Czechosłowacji szansę na stawienie skutecznego oporu. Decyzja jednak zapadła na samej górze. Czechosłowacja bez wsparcia sojuszników miała bronić się jedynie przez trzy tygodnie. Prezydent Benesz po uzyskaniu informacji od kierownictwa wojskowego postanowił przekazać Niemcom przygraniczne rejony Sudetów. To spowodowało, że na terytorium kraju pozostała jedynie nieukończona grupa warowna Dobrosov. Na początku 1939 roku pozostała część Czechosłowacji znalazła się pod niemiecką okupacją.

linia beneszaW czasie wojny Niemcy wykorzystywali część z fortyfikacji do badań nad zdolnością przebicia ich przy wykorzystaniu różnych rodzajów broni. Ředitelství opevňovacích prací czyli Dyrekcja Prac Fortyfikacyjnych stała na czele stworzenia receptury… cementu. To właśnie czechosłowackie umocnienia zostały wzniesione przy wykorzystaniu cementu, który swoją wytrzymałością przewyższał zarówno niemieckie jak i francuskie normy wytrzyamłości. Jego receptura jak i jej użycie było ściśle chronioną tajemnicą wojskową. Co ciekawe, Czechosłowacja do budowy umocnień zatrudniała jedynie rodzime przedsiębiorstwa i rodzimych pracowników. Wszystko to w celu uniknięcia przecieków informacji dotyczących budowanych fortyfikacji, grup warownych i ich wyposażeniu. Robi wrażenie prawda?

Na początku 1945 roku część ciężkich schronów została wykorzystana przez Niemców podczas walki w Sowietami. Mimo wszystko wojna po prostu ominęła większość czechosłowackich umocnień, przez co dzisiaj stanowią nie lada atrakcję dla… nas! Fortyfikacyjnych turystów.

Co nas najbardziej zainteresowało podczas pobytu w Czechach? Z typowo turystycznych spraw – nocleg. Irek stanął na wysokości zadania i znalazł świetne miejsce – pensjonat Severka w Rokytnicy. Czysto, blisko, tanio i… Bez właścicieli. Przyjechali w piątek, zostawili klucze i wrócili po nie we wtorek. Co prawda przez dwie noce mieliśmy towarzystwo w postaci czeskiej rodziny, jednak kolejne dwie noce spędziliśmy we własnym gronie. Ciekawostką która mnie osobiście urzekła jest lodówka! Co w niej takiego dziwnego? Otóż magiczna kartka. Bierzesz piwo? Stawiasz kreskę przy kratce z numerem Twojego pokoju. Sok? Cola? Woda? Wino? Identyczna zasada. Przy oddawaniu kluczy właściciele podliczają kreski, dopłacasz za napoje i tyle. Niby proste, ale w Polsce by nie przeszło. Nieco żartobliwie stwierdziliśmy, że pierwsza rzecz która by zniknęła to… kartka! Smutne, ale niestety prawdziwe.

rzopikZe spraw stricte fortyfikacyjnych zainteresowało nas wiele, jednak przede wszystkim ogrom tych fortyfikacji! Naprawdę solidnie to wygląda, a niektóre rozwiązania spokojnie mogą zawstydzać Niemców czy Francuzów! Rowy diamentowe? Kapitalna sprawa! Jeżeli połączymy jest z zsypem łusek to już w ogóle rewelacja! Czesi potrafili pomyśleć i jeden otwór w ścianie schronu sprawiał, że łuski leciały sobie w dół o głębokości 4-5 metrów. Proste i skuteczne rozwiązanie. Zaciekawił nas również temat barierki na schodach w jednym z obiektów. Co prawda samej barierki już nie było, jednak system jej mocowania został nienaruszony. Co w nim takiego ciekawego? Otóż, gdy klatka schodowa była wykorzystywana przez żołnierzy, to barierka była zamontowana. Gdy przyszedł czas na zniesienie na dolny poziom czegoś większego, to prostym ruchem barierkę zsuwało się z metalowych trzpieni i barierka nie przeszkadzała podczas transportu. Kolejne proste, ale genialne rozwiązanie. Lekkie schrony bojowe typu wz.37 Řopík potocznie nazywane – dość uroczo, Rzopikami – przypominały nam rozwiązania stworzone przez Armię Radziecką… Bardzo zbliżone konstrukcje można zobaczyć na obrzeżach Przemkowa. Ciekawostką jest także sposób, w jaki czechosłowaccy żołnierze korzystali z Rzopików. Schrony ze względu na małe wymiary były przystosowane tylko do walki. Żołnierze zakwaterowani byli tuż nieopodaltvrz hanicka nich w małych, drewnianych chatach. Wygodne? naszym zdaniem bardzo! Kolosalne wrażenie zrobiła na nas Twierdza Artyleryjska Hanicka. Niestety, trasa turystyczna ruszała dopiero kolejnego dnia, także zobaczyliśmy ją tylko z góry, jednak zdecydowanie było co oglądać! Kiedyś, gdy zwiedzaliśmy grupę warowną Stachelberg, byliśmy pod wrażeniem samej wielkości obiektów. Hanicka zdecydowanie to przebiła i uświadomiła nam, że Czesi naprawdę potrafili budować fortyfikacyjne olbrzymy! R-S 79 to potężny obiekt, co prawda nie został wyposażony w trzy haubice kalibru 100mm, jednak mimo to robi wrażenie.

tvrz boudaNa wstępie wspomniałem o podziemiach, także nie sposób o nich nie napisać. Twierdza Bouda to miejsce, które potrafi zaciekawić. Samo dojście do niej od Suchego Wierchu prowadzi dość malowniczym szlakiem turystycznym. W pierwszą stronę pokonaliśmy go w tempie ekspresowym, bo wejścia pod ziemię są o godzinie 11:00, 13:00 i 15:00. Czescy przewodnicy pomimo naszego kilkuminutowego spóźnienia dołączyli nas do grupy. Wybraliśmy długą trasę turystyczną, także w podziemiach spędziliśmy aż, albo tylko 85 minut. Czeski język ma to do siebie, że część informacji można zrozumieć, przewodnik opowiada długo i ciekawie jednak gdy ktoś sobie nie radzi, to z pomocą przychodzą tablicę przetłumaczone na trzy języki, w tym na język polski. Podziemia dość mocno różnią się od tych które znamy najlepiej, czyli od MRU. Są zdecydowanie węższe, na tyle węższe, że co jakiś czas w ścianie znajdują się wnęki dla ludzi. Gdy jechał pociąg, to żołnierze schodzili z torów i ukrywali się we wnęce. Dworce również nie przypominają dworców. To po prostu małe mijanki dla kolejek. Co istotne, temperatura w podziemiach jest niska. Pewnie wielu z Was się teraz uśmiechnie, bo przecież to logiczne, że na dole jest zimno, ale! Poważnie,tvrz bouda temperatura jest niższa niż na przykład w MRU. Niby różnica pomiędzy 5. a 9. stopniami Celsjusza jest niewielka, ale po godzinie jest dość mocno odczuwalna. Podziemia Boudy wykute są oczywiście w skale, doskonale widać to w dwóch miejscach, gdzie do dzisiaj są po prostu sztolnie – nie dokończone chodniki. Sam obiekt znajduje się na różnych głębokościach – od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. Do góry także się wybraliśmy. Pokonaliśmy 99 schodków, aby dostać się do najistotniejszego miejsca Boudy. K-S 22 to obiekt w którym miała się znaleźć wysuwana, obrotowa wieża. Ze względu na skomplikowany mechanizm wieży nie ukończono i pozostał jedynie 11. metrowy szyb przygotowany pod jej montaż.

W ciągu naszego pięciodniowego pobytu zobaczyliśmy wiele. Poza samymi fortyfikacjami zwiedziliśmy także dwa zamki, jednak to tematy na całkiem osobne wpisy… Czy wrócimy na Linię Benesza? Z pewnością i to nie raz!