Kâmpôt, niewielka miejscowość położona w południowej Kambodży. Miasteczko zlokalizowane u podnóża płaskowyżu Gór Słoniowych (Khmer.: Chuŏr Phnum Dâmrei) urzeka swą niepowtarzalną atmosferą minionych czasów, gdy tereny te należały do Indochin Francuskich. Kolonialna zabudowa, mimo fatalnego w większości stanu, daje złudzenie podróży w czasie do lat 20-tych ubiegłego wieku. Do dziś, w nielicznych knajpkach, spotkać można grających w szachy i popijających wino potomków francuskich kolonistów. Lecz to nie klimat tego miejsca spowodował, iż wybraliśmy się w ten rejon Kambodży. Punktem docelowym naszej wyprawy, był oddalony o 37 kilometrów od Kâmpôt – Bokor Hill Station.
W drugiej połowie XIX wieku Francja zintensyfikowała działania mające na celu podporządkowanie sobie niezależnych królestw Azji Południowo-Wschodniej. Sukcesywnie zajmowała kolejne tereny, aż w roku 1917 dominowała na obszarze zajmowanym dziś przez trzy azjatyckie państwa, a mianowicie Wietnam, Laos oraz Kambodżę. Tereny te nazwano Indochinami Francuskimi. Azjatyckie kolonie stały się ważnym źródłem zarówno towarów konsumpcyjnych takich jak herbata, kawa, pieprz czy ryż, jak i dóbr strategicznych takich jak cyna, cynk, węgiel i przede wszystkim kauczuk. Wraz z pozyskiwaniem surowców, kolejni europejscy plantatorzy i przedsiębiorcy bogacili się w szybkim tempie. Specjalnie z myślą o nich, w roku 1921, wybudowano luksusowy kurort Bokor Hill Station, gdzie dzięki łagodnemu klimatowi płaskowyżu Gór Słoniowych, mogli odpocząć od wszechobecnego upału oraz nieznośnej wilgotności. Wykarczowano część dżungli porastającej górę i wzniesiono całą infrastrukturę niezbędną francuskim kolonistom do przyjemnego spędzania czasu wolnego. Budowa kurortu, ze względu na trudne warunki, pochłonęła życie 900 istnień.
Od momentu budowy Bokor Hill Station w 1921 roku, kurort służył francuskim kolonistom zaledwie 19 lat, czyli do 1940 roku, kiedy to podczas II Wojny Światowej tereny te zajęte zostały przez wojska Japońskie. Tuż po zakończeniu wojny w 1945 roku, Indochiny Francuskie stały się teatrem działań I Wojny Indochińskiej i aż do jej zakończenia w 1956 roku kurort pozostawał opuszczony. W latach 60-tych XX wieku otwarto kurort ponownie jednak nie na długo. Już w 1972 roku na tereny te wkroczyli Czerwoni Khmerzy, którzy okopali się na płaskowyżu i zaminowali okoliczną dżunglę. Jeszcze do połowy lat 90-tych Bokor Hill Station pozostawał jedną z ostatnich twierdz Czerwonych Khmerów (czyli zaledwie 20 lat temu – sic!). Wraz z odejściem ostatnich oddziałów, kurort popadł w zapomnienie a budynki z czasem pochłonęła wszechobecna dżungla.
W Bokor Hill Station kręcono hollywoodzką produkcję z Mattem Dillonem w roli głównej pod tytułem… „Miasto Duchów” (jakże odkrywcze 😉 ) oraz koreański horror pt. „R-point”.
Niewątpliwie największym i najbardziej okazałym budynkiem, który przetrwał do dziś jest budynek hotelu-kasyna – Bokor Palace Hotel and Casino. Okazała dwupiętrowa budowla zlokalizowana jest na skraju płaskowyżu. Rozliczne tarasy i balkony z ażurowymi balustradami nadają przyciężkawej bryle odrobinę lekkości. Oś symetrycznego frontu tworzy reprezentacyjne wejście główne na wysokości pierwszego piętra, do którego prowadzą majestatyczne schody. Samo wejście jest dość mocno cofnięte w stosunku do głównego obrysu murów. Nadaje to budowli specyficznego wyglądu. Wnętrza to istny labirynt pokoi, schodów, pomieszczeń i galeryjek. W sercu hotelu umieszczono wielką salę z kominkiem i wyjściem na potężny taras. Z tarasu, który kończy się wraz z ganią płaskowyżu, roztacza się wspaniały widok na dżunglę oraz Morze Południowochińskie. Wedle historii opowiedzianej nam przez mieszkańców Kâmpôt, bogaci koloniści francuscy potrafili przegrać w kasynie całą swoją fortunę podczas jednego wieczoru. Zamawiali wówczas butelkę najdroższego szampana, wypijali lampkę, po czym wychodzili aby rzucić się w przepaść z grani otaczającej hotelowy taras. Dlatego też drugi hotel wybudowano z dala od urwiska nad brzegiem malowniczego jeziorka.
Do zabudowań Bokor Hill Station należała również letnia rezydencja królewska, której pozostałości można odnaleźć wśród gęstych zarośli tropikalnej roślinności. Wdzierająca się przez okna dżungla powoli pochłania niegdyś okazałe budynki. Jak na ironię, wykarczowana pod budowę kurortu dżungla powraca na swoje miejsce absorbując wszystko, co spotka na swojej drodze. Warto odwiedzić również niewielki, kamienny kościółek w kolonialnym stylu. Umiejscowiony na niewielkim pagórku, przypomina o dawnej świetności ośrodka. Wewnątrz zachowały się pozostałości ołtarza oraz zaplecze przypominające… kuchnię (sic!). Z zewnątrz mury pokryły się charakterystycznymi brązowo-pomarańczowymi porostami. Nad całością, w oddali, góruje wybudowana na skalistym wzgórzu wieża ciśnień z charakterystycznym zbiornikiem na wodę w kształcie spodka.
Aktualnie na obszarze całego płaskowyżu prace prowadzą chińskie firmy budowlane – inwestor z Państwa Środka planuje wybudowanie w miejscu Bokor Hill Station olbrzymiej strefy rekreacyjnej złożonej z miasteczka dla turystów, luksusowych hoteli, sztucznych jezior, basenów i innych tego typu „atrakcji”. Na szczyt płaskowyżu ma zostać poprowadzona z miejscowości Kâmpôt kolej linowa…
Niewątpliwie Bokor Hill Station ma w sobie coś niesamowitego. W środku dżungli, na niedostępnym płaskowyżu wybudowano luksusowe budynki wraz z całą infrastrukturą – hotele, letnią rezydencję królewską, kasyno, restauracje, pocztę, kościół i wiele innych zabudowań. Do dziś jednak przetrwało niewiele z nich, a większość nie przeszła próby czasu. Dziś nie ma już ani Indochin, ani francuskich kolonistów, a z Bokor Hill Station pozostało jedynie kilka opustoszałych budynków zwanych przez miejscowych „Miastem Duchów„.